Serwacego przyjaciela, mógł docisnąć, było jużdosyć późno, głód dojmował, a między półmiskami ledwie się coś znalazło, czém głód można było zaspokoić. Znalazł pan Serwacy dla niego karpia morytzburskiego tłustego, akomodowanego po polsku. Na głodny ząb dorwawszy się go, Dziubiński połowę półmiska skonsumował, ale czuł że po rybie — post pisces, vinum misces — wino było koniecznością położenia. Obficie go stawiano w gąsiorach i zaraz na oko poznał w niém Dziubiński starego przyjaciela, węgrzyna szlacheckiego, zieleniaczek wytrawny, do którego towarzystwa był nawykł i wiedział, jak z nim obcować. Przysunął więc sobie gąsiora, nalał, powąchał — ten sam! Ucieszyło go to niezmiernie.
Skosztował — było paradne, miało zapaszek sui generis miły, a nie odurzający; lampkę więc jednę i drugą palnął z zupełném bezpieczeństwem i uczuł że mu w żołądku uczyniły porządek należyty. Daléj już jeść, oprócz jakichś słodyczy, nie było co. Słodycze zaś są ckliwe. Pachniały mu sarnie pieczenie dokoła, dziczyzna, mięsiwa różne, ale za nic w świecieby ich był do ust nie wziął, bo wigilia do N. Panny ma swe prawa. Drudzy dowodzili, że na ten dzień ks. biskup kujawski dał dla wszystkich Polaków ekscepcyą do postu, ale ani w to wierzyć, ani o tém słuchać chciał podkomorzy.
— To jest wino chrześciańskie — odezwał się do Serwacego pocichu — daje się pić i zdrady w niém niéma. Król nasz, niech mu Bóg błogosławi, sumiennym jest i nie przywodzi ludzi do szwanku.
Ani się spostrzegli, gdy przy miłéj gawędce, za stołem na którym ciągle gąsiory pełne stawiano, zasiedzieli się do mroku; muzyki ozwały się
Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/61
Ta strona została skorygowana.