do siebie niewieście kółko tych pań, które, jak parki mytologiczne, przędły i rozdziérały nici żywota dworaków. Były to stara hrabina Reuss, siostra jéj, rozumna pani Schellendorf i poważana panna, już podżyła, którą król wielce szanował, Hülchen.
Rozumem, przebiegłością, zręcznością, powagą Hülchen równała się Vitzthumowéj.
Pani Schellendorf nie ustępowała im, ale grzészyła dumą i gwałtownością. Dobra do rady, na nic się nie zdała do czynu. Siostra jéj, hrabina Reuss, nierównie była zręczniejszą.
Wszystkie te panie śledziły najmniejsze pulsacye życia na dworze; zebrała je więc hrabina, jakby lekarzy na konsylium, ale ze zwykłą sobie zręcznością myśli swéj im nie odkryła. Chciała dobyć z nich jéj potwierdzenie, nie wyjawiając się z tém, co przeczuwała.
Dom Vitzthumów, utrzymywany na pańskiéj stopie, świetny bardzo, przy wielkiéj oszczędności saméj pani, liczył się do najokazalszych w Dreźnie. Wszystko było tu ściśle obrachowane, na swém miejscu, ale okazałe i przepyszne.
Nie przyjmowała hrabina Rachela dnia tego nikogo, oprócz zaproszonych na podwieczorek przyjaciółek. Córki nawet wyłączone zostały.
Dla hrabiny Reuss i jéj siostry dosyć było téj okoliczności, aby się domyśliły, iż jakiś ważny przedmiot miał wyjść na stół; zbyt jednak były zręczne, aby to po sobie poznać dały. Hrabina Vitzthum, śmiejąc się wedle swego zwyczaju, zaczęła od przyjęcia łakociami i odezwała się do hrabiny Reuss, którą posadziła na piérwszém miejscu:
— Chciałam, abyśmy mogły między sobą po-
Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/69
Ta strona została skorygowana.