Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/72

Ta strona została skorygowana.

— Są ludzie — wtrąciła, głos zniżając, hrabina Reuss — którzy utrzymują że Fleming się chwieje.
— Sądzicie? — chciwie podchwyciła Vitzthumowa.
— Tak mówią — ciągnęła daléj hrabina. — Królowi dokuczył jego despotyzm i grubiaństwo; chce miéć sługę, nie pana.
— No, nie wiem — odrzekła Vitzthumowa — mąż mój nic mi o tém nie wspominał; lecz gdyby tak było, któż go zastąpi?
Schellendorfowa pokiwała głową.
— Najpokorniejszy, najgłupszy, a najpotulniejszy — rzekła. — Zdaje mi się, że już odgadniecie o kim myślę.
— Wiem — dodała Reuss — ale król jest nadto galanthomme, a to gbur.
— On się potrafi uczynić znośnym — szepnęła Hülchen — w podobnych razach szczęście rozum przynosi.
— Ale ja wam ręczę — odezwała się żywo gospodyni — że on znowu tak obranym z rozumu nie jest. Bywa zręcznym.
— Potrzebaby chyba, żeby ktoś nim kierował i pomagał — dodała Reuss. — Znacie jego żonę?
— Ja ją znam — poczęła spokojnie Hülchen. — Biédna, zmęczona, zahukana, skromna kobiécina. Nieobeznana ze światem, bojaźliwa, prostoduszna, aleby się z niéj co może zrobić dało.
— Trzeba, aby ją ktoś wziął w opiekę.
To mówiąc, hrabina Reuss spojrzała na gospodynię, która, czując się odgadniętą, zarumieniła się mocno i dla pokrycia zakłopotania — roześmiała.
— Przyznam się że toby było zabawném ów „bufon“ Watzdorf, który niemal lokajem był