Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/83

Ta strona została skorygowana.

— Czy i Fleming grał? — zapytała pani.
— On! nierad o nim mówię — począł Vitzthum. — Wiész że go nie cierpię.
— Ręczę że ci to wzajem oddaje — rozśmiała się Rachela. — Ale obu was wstręt do siebie jest czysto platoniczny; ty mu nic nie robisz, ani on tobie.
— O on, gdyby mógł! — zawołał hrabia.
— A ty? — zawołała pani.
— Ja? ja? — obojętnie odparł Vitzthum. — Ale powiédz-że mi, na co się to zdało?
— Wiész że naiwny jesteś. Na co się to zdało? zdaje mi się że to jasne jak na dłoni. Gdyby Vitzthum potrafił odsunąć Fleminga, mógłby zająć wcale inne stanowisko. Czyż ty tego nie widzisz, że on jest dla nas zaporą, przeszkodą, i że cię zepchnął na rodzaj szambelana, co służy w sypialni i garderobie?
Vitzthum słuchał z uwagą.
— Kochana moja Rachelo — rzekł — ty mnie przecie znasz; ja innéj ambicyi nie mam, jak posiadać serce króla. Tego mi żaden Fleming nie odbierze.
— Ale mój drogi Frycu — odezwała się przymilająco żona — ty, pozwalam, nie masz ambicyi, ale masz dzieci, potrzebujesz dla nich cóś zrobić, conajmniéj fortunę.
Ruszył ramionami hrabia.
— Jesteś najlepszym, najmilszym z ludzi — mówiła daléj hrabina, ręce mu kładąc na ramionach — jesteś bezinteresownością samą, dajesz sobie wszystko brać z przed nosa i skończy się na tém, że wszyscy tu urosną, oprócz nas.
Patrzył ca nią Vitzthum.
— Więc cóż mam robić? — zapytał.