przyjętém, jako droga wytknięta postępowania na przyszłość.
Co dziwniéj, nader zręczna pani umiała jakoś wmówić mężowi, że myśl którą mu poddała była jego własną, że ona ją wzięła od niego. Vitzthum zwolna utwierdził się w tém przekonaniu, iż on sam piérwszy wybrał Watzdorfa i rozpoczął działanie przeciw Flemingowi.
W ostatku nietylko myśl swoję narzuciła mu żona, ale pokierowała nim tak, ażeby zbyt porywczo nie przystąpił do jéj wykonania i nie stanął jawnie przeciw nieprzyjacielowi, coby przeciwnika rozbudziło i uczyniło ostrożnym. Znała z tego Fleminga, iż w pierwszéj chwili, gdy spostrzegł niebezpieczeństwo, zwykł był działać dla usunięcia go nader gwałtownie. Król jeszcze go potrzebował, marząc zawsze o połączeniu dwu państw w jedno, byłby więc stanął może po stronie feldmarszałka. Robota przeciwko niemu, osnuta na skalę wielką, na metę długą, poczęła się przeto z ostrożnościami, powolnie, nieznacznie i z przebiegłością niewieścią. Hrabina Vitzthum stała na czele, nie będąc widoczną. Szło teraz o to, ażeby Denhoffową, któréj użyć nie było podobna, zastąpić kim innym. Bardzo zręczna hrabina miała już na oku drugiego Lubomirskiego, księcia Jerzego chorążego koronnego, który się kręcił około Denhoffowéj. Postanowiła przez zięcia pokierować tak rzeczy, aby ulubienicę królewską wydać za niego i króla w ten sposób ze szpon jéj uwolnić. Może już nawet na oku miała tę, która Denhoffową zastąpić mogła.
Wszystko to odbywało się tak pocichu, tak ostrożnie, że nikt się robót nie domyślał, oprócz wtajemniczonych, nikt nie posądzał nawet o nic,
Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/86
Ta strona została skorygowana.