Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/133

Ta strona została skorygowana.

glowéj o pogłosce, która przebiegała miasto, a ją przeraziła i niemal zmartwiła. Rutowski znalazł był w Warszawie piękną bardzo, jak głoszono, ale dziwnie téż płochą i mimo młodości zuchwałą, niepohamowaną dziewczynę, która miała być córką Henryety Renard, żony restauratora Duval, i króla Augusta. Sławna ta Anusia, już wprzód nim ją wyszukał Rutowski, dokazywała z wojskowymi w Warszawie, tak że ją palcami pokazywano. Grała w niéj owa niepohamowana krew królewska. Dziéwczę miało upodobanie szczególne w wojskowych zabawach, koniach, mundurach, mustrach, władało szpadą, dosiadało swywolnych wierzchowców i przybrało obyczaje napół męzkie. Znajdowano, że jéj to nadzwyczajny urok dawało. Rutowski, zobaczywszy ją, zajął się był niezmiernie tą siostrą, ale złe języki utrzymywały, że stosunki wcale nie były braterskie. Samo posądzenie o to oburzało i gniéwało Spieglową. Za piérwszém widzeniem więc postanowiła mocno zburczyć syna i wymódz na nim, aby z szaloną dziewczyną zerwał stosunki, a zgorszenia nie dawał.
Zobaczywszy wchodzącego pięknego królewicza, matka rozpłakana rzuciła mu się na szyję. Na twarzy pułkownika panowała jasność, pogoda, niepamiętne na nic wesele. Najmniejszego śladu zgryzot sumienia i walki.
Spieglowa, nierychło łzy utamowawszy, wprowadziła go do siebie, a Rutowski, śmiejąc się ciągle, wesoło ręce jéj całował.
— Kochana mama — zawołał po francuzku, czystym akcentem Paryżanina — pojmuję żeś mogła płakać po mnie, gdy mnie nie było, bo i ja, doprawdy, mocno tęskniłem za tobą; ale teraz,