Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/134

Ta strona została skorygowana.

gdyśmy razem, pardieu, trzeba się weselić! Czegóż płakać?
— Mój drogi — odparła matka — czyż nie wiész że u nas kobiét największa radość prawie zawsze tłumaczy się łzami?
— No, a zatém niech się mama prędko wypłacze — dodał Rutowski — i zacznijmy się cieszyć sobą.
Usiedli więc przy sobie do rozmowy. Rutowski nic pilniejszego nie miał nad to, by się pochwalić wielką dobrocią ojca dla siebie. Przedmiot ten uczynił go gadatliwym.
— O teraz — rzekł po chwili — gdy mi już wolno zostać w wojsku saskiém, dopóki mnie z niego, jak Maurycego, Fleming nie wykole, będąc ciągle z królem i przy królu, spodziéwam się na większe jeszcze łaski jego zasłużyć.
— Ale feldmarszałek — przerwała matka — nigdy nie był przeciwko tobie, przeciwnie.
— On! — rozśmiał się pułkownik — on! nie wiem, chybabym tą powolność jego winien był podskarbinie i tobie. Całemu światu wiadomo, czém jest Fleming. Pozbył się ze służby Schulenburga, wygryzł z niéj Patkula, wypędził Seckendorfa, zmusił ustąpić Schmettana i Sessana, bo sam chce być wszystkiém.
Spieglowa poruszyła się, chcąc mu zaprzeczyć, ale syn zaczął ją po rękach całować i mówić jéj nie dał. Nierychło mogła się odezwać.
— Mój drogi Guciu, żyjesz ciągle pomiędzy ludźmi, którzy zazdroszczą feldmarszałkowi szczęścia jego, nienawidzą go, bo im zawadza. Przejąłeś się ich uczuciami i nie oddajesz mu sprawiedliwości. Fleming...
— Fleming — przerwał gwałtownie Rutowski — jest nieprzyjacielem nas wszystkich, a myśli tyl-