Wyrażenie to, po polsku mające jeszcze dobitniejsze znaczenie, niż po francuzku, powtarzano po Warszawie, wyniesione z przedpokojów. Nawzajem téż nie szczędzono panom znienawidzonym najokropniejszych kwalifikacyj, a Fleminga imię nie wyszło z niczyich ust bez dodatku „niegodziwca i niezbożnika.“
Pomimo takich usposobień wzajemnych, król, ile razy wyjeżdżał, ukazywał się, przyjmował senatorów, przybiérał twarz wesołą i starał się łaskawym i uprzejmym okazywać. Umiał to doskonale August; na jego twarzy nikt nie wyczytał gniewu, nie poznał wzruszenia, chyba po wypływającym rumieńcu przelotnym; lecz gdy raz wezbrały w nim fale, strasznym był jak piorun i nie przebaczał nikomu. Mogła się i rzeczpospolita spodziéwać, że gdy dla niéj wybije zemsty godzina, zemsta ta będzie okrutna. Niecierpliwie wyglądał jéj August; Fleming nie bez przyczyny odradzał. Vitzthumowie podszeptywali, że feldmarszałek stał się bojaźliwym i nieudolnym; Szaniawski z innymi bronili go, ukazując na wzburzenie, które w kraju panowało i rosło.
Szlachta, na ten sejm zebrana, przybyła z województw podżegnięta, kipiąca, głośno się dając słyszéć z odgróżkami. Hetmanowie obstawali przy oderwaniu komendy Flemingowi, składając się przed królem, iż ani życia, ani tronu nie byłby pewnym, gdyby się na zamach jaki teraz porwać miano. Przeciwnicy Fleminga bili i w to, że umysły coraz się bardziéj od dynastyi odwracały i pożądany wybór królewicza stawał codzień trudniejszym.
Jednego z tych dni wiosennych, gdy w poufnych rozmowach wyczerpano już wszystko, co
Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/141
Ta strona została skorygowana.