Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/142

Ta strona została skorygowana.

za i przeciw Flemingowi i planom jego powiedziéć było można, król zwołał część senatorów na radę. Pośpieszyli na nią i ci, co Flemigowi byli oddani, i ci, co przeciw niemu knowali. Ilekroć podobne odbywało się consilium, więcéj ono zdawało się przeznaczoném dla zbliżenia ku sobie różnych żywiołów, niż aby król czynny w niém miał brać udział. August przybywał zawczasu zniecierpliony i znudzony; rozprawy go męczyły, myślami gonił gdzieindziéj. Dotrzymywał jednak placu z obowiązku, spuszczając się na swych wiernych, że oni dokonają wszystkiego. Oni mu dyktowali słowa, podszeptywali rozkazy, zgóry przygotowywali wnioski.
W sporéj salce, przytykającéj bezpośrednio do gabinetu królewskiego, od godziny już kilkanaście osób zgromadzonych było: biskup Szaniawski, hetmanowie obaj, kilku wojewodów, nie licząc codziennego tu Gałeckiego i pomniejszych wpływowych dygnitarzy.
Twarze wszystkie zafrasowane były i posępne. Z nieufnością rzucano wejrzenia i słowa; sprzeczano się zajadle, to milczano, przechadzając i grupując rozmaicie. Często pocichu rozpoczęta, rozmowa kończyła się opryskliwym sporem, który tylko blizkość króla od wybuchu powstrzymywała. Oczekiwano na zapowiedziane Augusta przybycie. Jeden z podkomorzych drzwi uchylił, wyjrzał i obliczył oczyma obecnych. Podwoje się rozwarły. Król wszedł. Powiódł wzrokiem posępnym po kłaniających się nizko senatorach. Twarz jego wyrażała niewysłowione znużenie; ziéwnął nieznacznie i siadł na złocistém krześle, przygotowaném dla siebie. Zdala senatorowie stół, dzielący ich od króla, otoczyli. Niektórzy zdawali się chciéć wysunąć naprzód, inni wido-