cznie pragnęli się ukryć i zasłonić. Postawy zwiastowały już, że nikomu narada nie była przyjemną.
Biskup Szaniawski zajął miejsce pomiędzy królem a senatorami, jakby obu stronom służyć się wybiérał za pośrednika. August, spojrzawszy nań, wzrokiem i ręką dał mu znak, by mówił.
— Najjaśniejszy panie — odezwał się biskup kujawski — trudno się opiérać oczywistości. Auspicya sejmu niedobra. Klamor gwałtowny; bodaj znowu nie zerwą.
Król zmarszczył się i pogardliwie uśmiéchnął.
— Czegóż chcą jeszcze? traktat wiedeński przepadł! Zrobili co chcieli.
— Umysły są wielce wzburzone — dodał któś z za stołu.
— Nieprzygotowane — zcicha odchrząknął któś inny, poprawiając.
— Przygotowywać je wszakże miano ciągle — mruknął król szydersko.
— Górują jedni — począł biskup z wyrazem pewnego oburzenia — a drudzy nam psują, co się zrobiło. — Spojrzał dokoła, jakby oczyma winowajców chciał wskazywać. — Szlachtę podżegają! Gawiedź ta nieszczęsna, któréj rozkiełznania pohamować niepodobna, sama z siebieby nie broiła. Są tacy co dmą w te dudy, to oczywista.
Król usta zaciął i nie powiedział nic, popatrzył i czekał dalszego ciągu. Milczano trochę. Wtém wojewoda inowrocławski skłonił się i przybliżył. Biskup spojrzał nań, usuwając się trochę.
— Zdania są podzielone — odezwał się Gałecki. — Jedni utrzymują że sejm dojść może i wocyferacye o skrypt i komendę dadzą się przytłumić lub odwrócić; drudzy twierdzą, iż się i ten zjazd rozbije o żądania panów hetmanów.
Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/143
Ta strona została skorygowana.