mężom władzę przywrócić, lub dla skryptu Fleminga zerwać znowu narady.
Żadne prawo przejść nie miało, o niczém nie mówiono i słuchać nie chciano, póki Fleming skryptu nie zwróci. Hasło było dane, wszyscy bili w jedno; powtarzano tylko: „Niegodziwy Fleming niech komendę odda, skrypt niech odda!“
W izbie poselskiéj, w sali senatorskiéj, na radzie, król słyszał jedno: „Skrypt Fleminga!“ Upór ten wywołał w nim téż niezłomną wolę nieustępowania. Vitzthumowie, Friesen, cała klika feldmarszałkowi przeciwna poszeptywała, aby kazać mu to nieszczęsne pismo zwrócić. Król trząsł głową.
W piérwszych zaraz dniach nauczona jak papużka Orzelska u stołu, śmiejąc się, poczęła Augusta namawiać, aby tym hałaśliwym Polakom rzucił w oczy lichym papiéru kawałkiem.
— Nudzą tém was, mruczą, pokoju nie dają! Pozbyć się ich trzeba.
Król rozśmiał się, nie odpowiedział i zagadał o czém inném. Musiano dobicie téj sprawy odłożyć do Drezna.
Pan Serwacy Przebendowski, jakby już zrozpaczywszy na przyszłość i nie wiedząc jasno, co miał poczynać, zachowywał się neutralnie, unikając tłumnych zebrań. Radby się zamknąć w domu, zrana tylko wymykając na mszę do kościoła; ale często gęsto podskarbina go z czémś wyprawiała na miasto.
Przebendowska była, spokojnie na pozór siedząc, dosyć czynną. Choć wszyscy przyjaciele Fleminga zrozpaczyli o jego sprawie, ona jedna spodziéwała się, iż przeciwne wpływy zwyciężyć potrafi. Próbowała nawet spotkać się z Pocie-
Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/170
Ta strona została skorygowana.