Sejm téż tego dnia późno rozszedł się wśród wrzawy niezmiernéj i dopominania upartego, aby komenda do hetmanów wróciła.
Gdy się to stało, król, który postanowił nie ustąpić, niemal uradowany końcem, choć wszyscy się gniéwu spodziéwali, natychmiast wydał rozkazy, aby się z powrotem do Saksonii wybiérano. Niewiele go to wszystko obchodziło naprawdę, tak był w téj chwili zajęty Orzelską, którą chciał pokazać w saskiéj stolicy i dwór swój nią ożywić i przyozdobić.
Wybiérała się téż z powrotem i pani podskarbina, lecz mając zdać sprawę bratu z wypadków, zbierała wszelkie informacye, tyczące się wrzawy, przeciwko Flemingowi na sejmie poniesionéj. Szły do niéj relacye z różnych stron bardzo szczegółowe; między innemi jedna wzmiankowała, iż najwięcéj do zaanimowania opozycyi przyczyniło się wystąpienie śmiałe i ostre szlachcica, który taką prawdę rąbał w oczy panom braci, iż jak jeden na sejm potém pobieżeli skryptu się domagać. Poczęto śledzić kto był śmiałek, który tak gwałtownie wystąpił, i przyniesiono podskarbinie nazwisko Przebendowskiego. Nie chciała zrazu uszom wierzyć, widząc w tém innego jakiegoś imiennika lub omyłkę. Potém przypomniała sobie owe republikańskie opinie swojego faktotum i, mocno podrażniona, postanowiła sama go o to rozpytać.
Nie domyślał się Serwuś wcale o co chodziło, lecz w progu stanąwszy, gdy okiem na nią rzucił, poznał odrazu, iż niełaskawą nań była. Zwykle łagodna twarz podskarbiny bladą mu się zdała i wyraz miała surowy. Stał dosyć długo, nim przystąpiwszy doń, odezwała się tonem od powszedniego zupełnie odmiennym:
Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/181
Ta strona została skorygowana.