jąc się winnym. Jednéj tylko łaski proszę, niech jaśnie pani w gniéwie mnie nie opuszcza i winę przebaczy!
— To chyba acana tłumaczy — odezwała się zimno pani Przebendowska — żeś sam nie wiedział, co czyniłeś. Zło się jednak stało, a feldmarszałek, gdy się o tém dowié, cierpiéć acana we dworze swym nie zechce.
Nie życząc sobie dłużéj rozmowy przeciągać, pani Przebendowska, nie obejrzawszy się nawet na klęczącego, wyszła z pokoju.
Czuł Serwuś, że to, co go spotkało, było zasłużoném. Tegoż dnia począł zdawać wszystko co miał w ręku, zbiérać swe ubogie manatki i natychmiast chciał jechać do Gierdzieliszek. Podskarbina, ulitowawszy się go, posłała mu przez Spieglową całoroczną pensyą, ale téj w żaden sposób przyjąć nie chcąc, Serwuś bez grosza niemal, drugiego dnia, niedopuszczony już do pożegnania, pod pozorem że pani chora była, wieczorem pałac opuścił, wprosiwszy się gdzieś do dworku na przedmieściu, nimby się do podróży przysposobił.
Unikał znajomych, aby się przed nimi nie tłumaczyć, i ani pan Paweł, ani podkomorzy Dziubiński, goszczący jeszcze w Warszawie dla sprawunków i gościńców, które kupował, o losie jego nie wiedzieli, gdy Serwuś już był na drodze do swoich Gierdzieliszek.
Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/183
Ta strona została skorygowana.