motnie splugawione, rzucić potém na gościńcu. Lud jęczy, głodem mrze, a saski dwór bawi się i szaleje. Od tychże-to ludzi my zbawienia i poprawy spodziéwać się mamy? Przekupieni senatorowie mają nam dać lepszy porządek? Z nieczystych rąk ma nam urosnąć przyszłe szczęście i siła nasza?
Ks. Trzeciak, słysząc go tak zapalczywie mówiącego, bo Serwuś się zmienił zupełnie i dopiéro pod koniec téj perory, sam się jakoś zawstydziwszy tego co rzekł, począł głowę znowu chować między ramiona — ks. Trzeciak zaczął od tego, że go pocałował.
— Patrzajcie no! patrzajcie! co się z tego mruka zrobiło! Sit nomen Domini benedictum! A widzisz! z naszego to ziarna w tobie ta poczciwość urosła. Ale czekaj-no, com chciał mówić? Wspomniałeś o czystych ludziach i rękach czystych. Ślicznie!... Alboś słyszał lub nie o tym wielkim pisarzu, co historyi Francyi dał tytuł: „Czyny Boże przez Franków, dokonane.“ Gesta Dei per Francos. Czy myślisz że Bóg, który wszechmocnym jest, nie umié czasem najgorszemi narzędziami dokonywać rzeczy najcudowniejszych? Gdzie są ludzie, coby się czystymi nazwać mogli, i ręce, coby w obliczu Bożém czystemi były? A wiész-że ty ażali przez tych właśnie ludzi, którym się zda że oni dla siebie pracują, Bóg nie chce czego dla przyszłości uczynić? A jest-żeś ty pewien, że przeszkadzając im do zahamowania waszego nieładu i bezprawia, nie hamujesz opatrznéj i dobroczynnéj woli Bożéj?
— Ale, ojcze mój — zerwał się Serwuś — gdyby tak było, jakżeby człowiek ośmielił się krok stąpić? gdzieby drogi szukał? po czémby ją poznał? Cóś przecie robić trzeba.
Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/45
Ta strona została skorygowana.