rywa — rzekł Puciata. — Serwusiem interesuje się nasza pani hetmanowa; chcą go ratować. Może mu czego potrzeba? Myśmy z nim szkolni towarzysze, więc mnie téż obchodzi nieborak.
Namyśliwszy się, ks. Trzeciak miał właśnie odpowiedziéć, gdy i pisarz podskarbiego także jakiémś przeczuciem tu trafił i wpadł, dopytując o Serwacego.
Widząc że obaj nie w złéj myśli przychodzą, ks. Trzeciak nie widział potrzeby taić pobytu rannego w klasztorze.
— No jest, jest u nas — rzekł zcicha — ale przybywszy tu, choć chłop silny, z utraty krwi omdlał. Tu go opatrzono i teraz odpoczywa. Kość ma w ręku cokolwiek nadwerężoną. Pewnie na noc gorączka przyjdzie, to lepiéj żebyście go w spokoju zostawili.
Pisarz posłuchał rady, kontent że się dowiedział co się z Serwacym stało, a Puciata, nie dając się odprawić, poszedł do celi. Tu braciszek z infirmeryi siedział, dozorując chorego, który leżał wprawdzie, ale się niespokojnie rzucał, dowodząc ciągle że jutro musi, choć z ręką zawiązaną, wstać, a pojutrze jechać.
O tém zaś ani było można myśléć. Zobaczywszy przybywającego Puciatę, i zmieszał się Serwacy i uradował.
— Jużeś się ty o mnie dopytał? — zawołał.
— Nosem doszedłem — rzekł, śmiejąc, się garbus. — Anim wiedział, anim pytał; tknęło mnie cóś, gdym się dowiedział o pojedynku.
— A zkądżeś się o nim mógł tak rychło dowiedziéć?
— Ba, całe już miasto wié o nim, jak w bęben biją. Na obiedzie u hetmana, gdzie i pod-
Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/76
Ta strona została skorygowana.