hetmanie pozostać do jego boku. Wpuszczono po nich Serwusia, a Pociejowa, zobaczywszy go z ręką na temblaku, zmizerowanego, z uśmiéchem podeszła ku niemu.
— Cóś się acanowi w Wilnie nie poszczęściło — odezwała się. — Zostałeś plejzerowany, choć wojny jeszcze nie mamy.
— E! to tam nic! — mruknął Serwacy.
— A cóż ze sobą zrobisz? Słyszałam że podskarbi wiosczynę acanu puścił dożywociem.
Przebendowski głowę na piersi spuścił, jakby go to zawstydziło.
— Ja jutrobym chciał do Drezna powracać — rzekł — co tam pani podskarbina o mnie pomyśli. O listbym już prosił, bo i chwili tracić nie mogę.
— Jeszcze acan na sam koniec karnawału trafisz do Drezna — śmiejąc się, przerwała Pociejowa. — Niéma zresztą nic tak pilnego. Feldmarszałek niech sobie z głowy wybije, żeby nas znowu wpędził w matnię. To darmo. Mówiłam już acanu, że ani Sieniawska, ani ja na to nie pozwolimy, aby nam Sasi na karki wsiedli. Wiemy co się tam u nich dzieje ze szlachtą saską, którą dawno na lokajów przerobiono, a do spraw królestwa samych cudzoziemców biorą. My lokajami niczyimi nie chcemy być i nie będziemy. A cóś mi się téż zdaje — dodała hetmanowa — że znaczenie i fawory Fleminga u króla słabnąć zaczynają. Tylko co nie widać, jak się przewróci i dobra mu skonfiskują, jak kanclerzowi. Vitzthumowa z Watzdorfem go dojadą; baba sprytna. Powiédz-że acan pani podskarbinie, niech sobie z głowy wybije salwowanie rzeczypospolitéj; my się sami salwować będziemy, bez ich opieki. Ze szlachtą niéma co żartować. Jest jéj kupa, a od
Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/80
Ta strona została skorygowana.