dał podskarbi, jechał, gospodarował i ze szlachtą, a nie z Sasami trzymał.
Nie umiejąc odpowiedziéć na to, Serwuś coraz to głowę schylał, to podnosił; wreszcie ukłonem nizkim pożegnawszy panią hetmanową, która mu się ciągle przypatrywała z podrażnioną ciekawością, zwolna się za próg wysunął.
Wychodził już, gdy, śmiejąc się, rzuciła za nim pani Pociejowa:
— Reduty acan u mnie nie widziałeś, a szkoda! Mógłbyś im powiedziéć w Dreźnie, że nasza i królewskim nie ustąpi. Bywaj zdrów!
Drzwi się nareszcie zamknęły, Serwuś pozdrowił pannę Rozalią i zszedł nadół do Puciaty, aby się i z nim pożegnać. Znalazł go znowu na konferencyi z wojskowymi, których było pełno, a ze z piérwszych słów wyrzeczonych przytomne rycerstwo dowiedziało się, że jechał z Drezna i do niego powracał, wzięto go więc za regalistę, za Sasa i strasznie nań koso i groźno spoziérać zaczęto. Z wejrzeń i rzucanych słów mógł się przekonać najlepiéj, do jak wysokiego stopnia nienawiść przeciw Flemingowi i nieufność względem dworu w wojsku była posuniętą.
Ten i ów bryzgnął mu dwuznaczném słowem w oczy, za które Serwuś się gniéwać nie chciał, mimo uszu je puszczając. Jednakże, unikając tych przymówek i ostrych wejrzeń, jakie nań rzucano, chciał się już wynosić, gdy Puciata wziął go na stronę do swéj ciupki.
— A no, nie zapomnij-że — rzekł mu, śmiejąc się — do woźnego Mazura pójść z pożegnaniem, boć przecie pannie Domicelli, za jéj łzy, które dla waści wylała, gdy się o ranie dowiedziała, winieneś rekompensatę.
Rzucił się aż Serwuś.
Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/83
Ta strona została skorygowana.