A ja bez zwłoki ratowałam jego.
Ufaj, on dzielny i pomni na drugich.
Ufam, inaczej już dziśbym nie żyła.
Nie mów nic więcej, bo widzę, jak z domu
Dary ofiarne dźwigając w swem ręku,
Jakie się zmarłym pod ziemią należą.
Czemuż, o siostro, przed domu bramami
Znowu twą dawną zawodzisz piosenkę?
By próżnym gniewom nie folgować darmo?
Przecież wiem tyle, że cierpię ja równie
Nad rzeczy stanem i, gdyby sił stało,
Tobym zjawiła me dla nich uczucia.
W czyn się nie stroić, co wrogom nie szkodzi.
Obyś i ty więc czyniła tak samo!
Choć słuszność, wiem to, nie w mojej jest mowie,
Lecz w twoim sądzie, — wolności że pragnę,
Strasznem, że będąc ojca twego córą,
Jego nie pomnąc, o matkę się troszczysz;
Bo wszystkie twoje dla mnie upomnienia
Przejęłaś od niej, nie z własnej masz duszy.