Pęk młodych włosów na szczycie mogiły.
Więc na ten widok wręcz staje przedemną
Zżyłe z mą duszą zjawisko, i brata,
Co mi najdroższy, znak widzieć już mniemam.
Lecz łzą radosną mi zaszły źrenice.
A teraz, jako i wtedy, tak trzymam,
Że to od niego ta przyszła ofiara.
Któż bo mógł złożyć ją prócz nas obydwu?
Ani ty również; nam bowiem bezkarnie
Nawet do świątyń wyjść z domu nie wolno.
Zaś matce czyn ten nie byłby po myśli,
I nie uszedłby przed ludzi oczyma.
Ufaj ty przeto; dopusty raniące
Niezawsze przeciw tym samym się srożą.
Źle nam się działo, lecz doby tej słońce
Może dni jasnych zaświta nam zorzą.
Biada ci, ślepej, żal ciebie mi dawno.
Cóż to? czyż wieść ta nie sprawia ci ulgi?
Nie wiesz, jak zbaczasz z rozumu i drogi.
Jakoż ja wiedzieć nie mam, com widziała?
Zmarł on, nieszczęsna, a poszły na nice
O, ja nieszczęsna! skąd wzięłaś te wieści?