Strona:Sofokles - Elektra.djvu/63

Ta strona została przepisana.
ELEKTRA

Bacz, że bez trudu nie dojdzie rzecz żadna.
945 

CHRYSOTHEMIS

Baczę i chętnie wedle sił usłużę.

ELEKTRA

A więc posłuchaj, co w myśli ja roję.
Odkąd tych, co nas wśród nieszczęść nawały
Krzepili, Hades w dzierżawy wziął swoje,

Wiedz, żeśmy tutaj samotne zostały.
950 

I pókim jeszcze słyszała o bracie,
Że zdrów i żyje, czekałam mołojca,
Aż przyjdzie, pomści zbrodniczy mord ojca;
Dziś, że go zbrakło, spoglądam więc na cię,

Aby poparły siostrzane mnie dłonie,
955 

Gdy godzić będę w mordercę rodzica,
Egista. Nic bo już ci nie osłonię.
Gdy czekasz gnuśnie, jakaż ci przyświeca
Jeszcze nadzieja? Toć stękać już tobie

Li tylko wolno, gdy mienie wziął zdzierca,
960 

I więdnąć wolno w tej ciągłej żałobie
Bez łoża, ślubów, miłości i serca.
A że to przyjdzie, nie łudź się szalona!
Toć Egistowi nie obce rachuby,

Że dziecię z mego lub twojego łona
965 

Dlań by stanęło jak zapowiedź zguby.
Lecz, jeśli będziesz mym radom powolną,
To ci od tamtych, co legli w Hadesie,
Czyn twój świadectwo zbożności przyniesie,

A potem, jakoś zrodzona, tak wolną
970 

Będziesz w przyszłości i zwiążesz się śluby
Godnemi, — w każdym bo dzielność dziw budzi.
A czyż nie widzisz, jak wielkie my chluby,
Gdy mnie usłuchasz, zyskamy u ludzi?

Bo jakiż człowiek, obcy czy miejscowy,
975 

Tak pochlebnemi nie uczci nas słowy: