W niebiańskiej nadto Temidzie[1],
Że na tych klęska wnet runie.
O wieści! zstąp do podziemi
I wołaj w głośnej żałobie
Atrydom, co legli w grobie,
Jako się hańba tu plemi,
Że dom ich cały zgnębiony i chory
A wśród rodzeństwa i dzieci
Gniewliwe wybuchły spory,
I zamiast zgody rozterka się nieci;
I że Elektra zdradzona, jedyna,
Błądząc wśród skargi żałosnej,
Ojca wciąż z jękiem wspomina,
Jako łkający ptak wiosny.
I ani baczy na trwogę, że zginie,
Wzrok zajdzie ciemnią śmiertelną,
Byle zyskała dwoiste Erinje[2]. —
Któżby się zrównał z tą dzielną?
Nikt ze szlachetnych na świecie
Życiem wyrodnem nie pokala sławy,
By w hańbę zabrnąć, o dziecię!
I tyś wolała wśród biedy żyć łzawej,
Tak nędzą strojna, że podwójne miano
Mądrej i dzielnej córy ci nadano.
Żyj więc i wznieś się nad wrogi
W tak górnym wzlocie, mieniem i prawicą.
Jak dzisiaj los twój jest srogi.
Bo choć cię widzę biedną niewolnicą, —
Żeś była wierną najświętszym ty prawom,
Zbożność okryje cię sławą.
Strona:Sofokles - Elektra.djvu/68
Ta strona została przepisana.
(Wchodzi Orestes z towarzyszami)