Wstąpmy, ojczystych uczciwszy wprzód bogów,
Którzy mieszkają na straży tych progów.
O Apollinie! błogosław tej parze,
A i mnie także, bo przecie bywało,
Że hojnym darem twe czciłam ołtarze.
Dzisiaj cię wzywam tem, na co mnie stało, —
Wesprzyj nas łaską w tej ciężkiej godzinie!
A ludziom pokaż, jakiemi wawrzyny
Wieńczą bogowie bezbożne ich czyny.
Patrzcie, jak runął gwałtownemi stopy
Ares i mordu krwią zionie,
Jak społem wtargły pod domowe stropy
Zbrodni pogonie,
W pościgu rącze — psy gończe[1].
Więc ufam, Że już niebawem
Sny moje staną się jawem.
Bo pobiegł z niemi w zawody
Umarłych mściciel i zdradnie
W ojca błyszczące zagrody
Jako pogrom z mieczem wpadnie.
Hermes[2], syn Mai, — swą pomoc mu rai,
I podstęp przyćmi nocnemi pomróki
I kres ukaże bez zwłoki.
O, miłe drużki, niebawem mężowie
Spełnią to dzieło, więc trwajcie w milczeniu.