Strona:Sofokles - Król Edyp.djvu/17

Ta strona została skorygowana.

ścią sobie wrodzoną brał od życia to, co ono przynosi, bez wyniosłości i upojenia jego czary i uśmiechy, ale też bez upadku ducha konieczny wymiar zawodów i nieszczęść. W tragedjach jego widocznem to falowanie dni czarnych i jaśniejszych: jeżeli komu, jak Edypowi, bezmiar klęski przypadnie w udziale, to mogły do tego się przyczynić jakieś dawne klątwy, ciążące nad rodem człowieka. Uchylić czoła należy przed tem brzemieniem, uznać ze spokojem i rezygnacją, że wszechmoc boga zmiażdżyć może śmiertelnika, choćby sprawiedliwego. Bo żadna wina osobista na nieświadomym Edypie nie ciąży; Sofokles nie kazał i nie pouczał w swych tragedjach o winach ludzkich i sprawiedliwości, która je karze, lecz przedstawiał życie, jakiem jest, z jego ciosami często niespodziewanemi i niezasłużonemi. Niemniej pozostanie ta tragedja jedną z najszczytniejszych pieśni o ludzkiem nieszczęściu i za taką uznał ją słusznie Arystoteles.
Późniejszy dramat Sofoklesa, Edyp w Kolonie, przedstawił, jak stargany klęską bohater znalazł wkońcu w Attyce, w miejscu rodzinnem Sofoklesa, wyzwolenie w kojącej śmierci i zadosyćuczynienie w błogosławieństwach, które z jego grobu spływać miały na potomnych. Lecz tworząc Króla Edypa, nie myślał jeszcze Sofokles o takim kojącym historji epilogu, lecz zostawił ofiarę szeregu klęsk i okrutnego losu w progach bezdomnej tułaczki, w której zazna i chłodu i głodu i sieroctwa serca i gniewu bogów, co go ścigał na tronie a nie ostygł jeszcze wobec zwalonego w niedolę wygnańca. Śmierć nie składa w tej tragedji swego wyzwalającego pocałunku na skroni bohatera, który idzie z pełnią świa-