Nie Kreon, lecz ty sam sobie zatratą.
Przewyższasz w życia namiętnych zapasach,
Jakże was zawiść natrętnie się czepia,
Jeżeli z tronu, którym mnie to miasto
W dani, bez prośby mojej zaszczyciło,
Zdradą, podstępem zamierza mnie zwalić
I tak podstawią tego czarodzieja,
Kuglarza, który zysk bystro wypatrzy,
A w swojej sztuce dotknięty ślepotą.
Dlaczego, kiedy zwierz ów śpiewotwórczy
Srożył się, zbrakło ci słów wyzwolenia?
Przecież zagadkę tę nie pierwszy lepszy:
Mógł był rozwiązać — bez jasnowidzenia.
Nic nie jawiły; lecz ja tu przyszedłszy
Nic nie wiedzący zgnębiłem potwora,
Ducha przewagą, nie z ptaków natchnienia,
Mnie więc ty zwalić zamierzasz, w nadziei,
Lecz ciężko i ty jak ów, co podżega,
Odpokutujesz, a gdyby nie starość,
Wraz byś otrzymał kaźń za twe zamysły.
Nam mowa starca wydała się gniewną
To nie na czasie; lecz patrzeć należy,
Byśmy głos boga spełnili najlepiej.
Chociaż ty władcą, jednak ci wyrównam
W odprawie. Słowem i ja także władam.