cem ich chwilowe więzienie, zanim dostały się w ręce kucharza.
Wszystkie dzieci zajęte połowem nie zauważyły nawet zniknięcia Jakóbka.
— Pewno pobiegł doprowaezić do porządku swoje motylki — rzekła Madzia.
— Motylki, których wcale nie łapał — szepnęła Stokrotka Zosi na uszko i obie się roześmiały.
— Co to ma znaczyć? zapytał Leonek patrząc na nie podejrzliwie. Od samego rana Jakóbek, Zosia i Stokrotka mają tajemnicze miny, które nic dobrego nie wróżą.
— Dla nas czy dla ciebie? odrzekła Stokrotka filuternie.
— Dla wszystkich. A jeżeli chcecie spłatać figla mnie i Jankowi, to my też odpłacimy wam pięknem za nadobne.
— O co do mnie, to niema obawy! Możecie mi płatać figle ile się wam podoba w żadnym razie mścić się nie będę — zawołał Janek uprzejmym tonem.
— Jaki ty jesteś dobry, mój Janeczku, rzekła Stokrotka, ściskając serdecznie jego rękę. Bądź pewien, że nie urządzimy tobie żadnej przykrości ani złośliwej psoty.
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.