ka i Madzia przybiegły na pomoc. Wówczas Stokrotka padła na ziemię i schwyciła Janka za nogę.
— Trzymaj go, trzymaj! Bierz go za drugą nogę! mówiła do Zosi.
Janek stracił równowagę i legł plackiem na trawę ku ogólnej wesołości. Wszystkie dziewczynki śmiały się w niebogłosy, Janek również, tylko Leoś miał poważną minę, stojąc przy rybach. Oglądając się od czasu do czasu, mówił tonem niezadowolonym:
— Czy prędko skończycie? Czy długo jeszcze myślicie tak chichotać?.
Im bardziej Leoś robił nadąsaną minę, tem więcej dziewczątka wybuchały śmiechem. Wreszcie całe grono, podżartowując wesoło, pobiegła za Leosiem w stronę gaiku, w którym budowano chatki. Zdaleka dochodziły wyraźnie uderzenia młota, tak pewną i silną ręką, że trudno było przypuszczać, żeby to Jakóbek sam majstrował.
Janek zręcznie wyrwał się z pod opieki Zosi i Stokrotki i popędził cwałem do gaiku, ale obie dziewczynki wyprzedziły go krzycząc co sił:
— Jakóbku! Jakóbku!.. strzeż się!
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.