zdań nie doprowadziła do poważnej zwady, wzięła Leosia za rękę i powiedziała łagodnie:
— Tracimy czas napróżno, a ty najstarszy i najrozsądniejszy z nas kieruj nami, aby nasza chatka była jaknajśpieszniej ukończoną. Wyznacz każdemu robotę, zabierzemy się zaraz do dzieła.
— Ja też jestem na twoje rozkazy! odezwał się Jakóbek, który już ochłonął z gniewu i żałował swej porywczości.
Leoś uspokoił się, ujęty ostatniemi słowami Jakóbka i rozdał każdemu narzędzia, wskazując co ma robić Dwie godziny trwała spokojna praca, ale trzeba przyznać, że nie było wielkiej dokładności w jej wykonaniu, pomimo najlepszych chęci całego zespołu Ostatecznie zmęczeni i spoceni pozostawili dalszy ciąg na dzień jutrzejszy.
Jakóbek pobiegł wprost do ojca, który powitał go wesołym okrzykiem:
— Och, mój Kubusiu, dobrze nas przycisnęli! Omal nie złapano mię na gorącym uczynku! W każdym razie robota posunęła się ogromnie. Prosiłem Marcina, żeby podczas obiadu dokończył resztę. Zobaczysz
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.