Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

łam za wielkim dębem, myśląc że okręcając się dokoła potrafję ujść niedostrzerzona.
— To wcale niedobry sposób — przerwała pani Marja. Pochwyciłam z łatwością Madzię i Leosia, którzy tak samo okrążali drzewo, ale potem nie mogłam już ich dogonić, gdy popędzili do mety.
— Widziałam właśnie jak pani znalazła Madzię i Leosia i umyśliłam schować się lepiej. Gałęzie drzewa opadające aż do ziemi dopomogły mi leść coraz wyżej.
— Chciałaś więc oszukać, choć wiedziałaś, że zabroniono nam włazić na drzewa — wtrąciła Stokrotka.
— I Pan Bóg cię ukarał za to — dodał Jakóbek.
— Tak, niestety, zostałam sprawiedliwie ukaraną — odrzekła Zosia z westchnieniem. Z gałęzi na gałąź dostałam się do miejsca, w którem pień drzewa rozdzielał się na kilka grubszych gałęzi. W środku było wydrążenie, pokryte suchemi liśćmi. Sądziłam że będę tam bezpiecznie ukryta. Zaledwie jednak postawiłam nogę na tych liściach, zapadłam głęboko i już nic nie widziałam dookoła siebie. Krzyczałam co sił