Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

ruchliwości: jedni wdrapują się na drzewa, bez obawy poniesienia śmierci przy nagłym upadku, inni uciekają jak zające w obawie, że je zabiją.
— Stokrotko! Przestań, proszę cię, rzekła jej mamusia, widząc, że porywczość dziewczynki ją unosi i może z tego powodu wyniknąć zatarg niepożądany.
— Ależ, mamusiu, Leoś chce wyraźnie zmniejszyć zasługi Jakóbka, a przecież sam nie skoczył na ratunek Zosi, choć jest z nas najstarszy — tłómaczyła się Stokrotka.
— Musiał ktoś przecież pójść po sznury — odparł Leoś niechętnie.
— Obeszło się doskonale bez twoich sznurów — odburknęła Stokrotka.
— Nie kłóćcie się dzieci — rzekła pani Marja łagodnie — nie daj się unosić gniewowi Stokrotko, ani ty, Leosiu, nie bądź zawistnym. Podziękujmy Bogu za szczęśliwe ocalenie Zosi z niebezpieczeństwa, na które naraziła się z własnej winy. Wracajmy teraz do domu, już jest późno i wszystkim odpoczynek się należy.
Starsze i młodsze towarzystwo pośpieszyło na wezwanie. W drodze powrotnej roz-