Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

mawiano jeszcze z ożywieniem o wypadkach dnia i każdy miał jeszcze jakieś słówko do dorzucenia.

Niespodziane spotkanie

— Ogromnie lubię las wiodący do młyna — rzekł pewnego dnia Leoś w rozmowie z siostrami.
— A ja go wcale nie lubię! odezwała się Zosia.
— Dlaczegoż to? Las jest prześliczny — wtrącił Janek.
— Ale zawsze tam zdarza się jakaś nieszczęśliwa przygoda — odrzekła Zosia.
— Nie znajduję tego. Wybornie się w nim zabawić można — mówił Leoś, lubiący zawsze przeczyć.
— Być może, ale co do mnie nie bawiłam się dnia tego, gdy omal się nie udusiłam w ohydnej dziurze...
— To była twoja wina.
— Nie przeczę, w każdym razie jednak przeniosłam straszne męki — zapewniała Zosia, wzdrygając się na przykre wspomnienie.