— Czy ci było tak niewygodnie? wypytywał Leoś.
— Przecież powiadam tobie, że mało się nie zadusiłam.
— Nie mogłaś się udusić, gdyż powietrze dochodziło do ciebie z góry.
— Ależ byłam na samym dnie otworu, ściśnięta ze wszystkich stron korą drzewa.
— O, jabym tam sobie dał radę! przechwalał się Leoś.
— Chciałabym to widzieć! zawołała Zosia zniecierpliwiona.
— Nie potrzebowałbym niczyjej pomocy dla wydobycia się z tej dziury, ręczę za to — dodał Leoś z wielką pewnością siebie.
— Ee! Chwalisz się, mój drogi, niewiadomo jakby to w praktyce wyglądało — rzekł Janek, śmiejąc się.
— Nic łatwiejszego, niż spróbować — zawołał z żywością Jakóbek.
Chodźmy teraz do lasu, niech Leoś wejdzie na drzewo i spuści się do otworu, z którego wyciągnęliśmy Zosię, ale jemu pomagać nie będziemy: niech sam sobie daje radę. Czy zgoda?
— Naturalnie zrobiłbym to bez waha-
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.