Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

litowania. Drżał nerwowo, jakby szedł na ścięcie.
— Niech wujaszek pozwoli uspokoić go trochę — szepnęła Kamilka — powiem mu że wujaszek w ostatniej chwili nie dopuści do wskoczenia w drzewo...
— Nie, Kamilko, muszę dać mu nauczkę, której bardzo potrzebuje. Pozwalam ci tylko uprzedzić tamte dzieci. Powiedz im, że nic nie grozi Leosiowi.
Poszli wszyscy razem do lasu Dzieci były strapione, ale powoli pod wpływem słów Kamilki rozjaśniły się oblicza. Rozmawiali z sobą półgłosem, śmieli się nawet ukradkiem spoglądając na Leosia, któremu docinali z lekka z powodu jego przechwałek bez miary. Teraz przymilkł zupełnie. Nie widząc innego wyjścia, oddzielił się nieznacznie od reszty towarzystwa i zboczył na ścieżynę, gdy wszyscy szli prostą drogą. Ojciec zauważył ten wybieg i szepnął do szwagra:
— Co teraz począć? Nie wiem jak wybrnąć z tej sytuacji?
Ojciec Jakóbka zawsze potrafił znaleźć radę.
— Udawaj, że go szukasz — odpowie-