— Tak, panienko. Jakże się to stało, że panienka ocalała?
— Tatuś mnie uratował, niemam pojęcia w jaki sposób. Nie wiem też nic, co się potem zrobiło z biednym Pawełkiem? Został zdaje się przy kapitanie?
— Jakże jestem szczęśliwy, że widzę panienkę zdrową! A byłem pewien, że pochłonęło ją morze! wołał przybysz uradowany.
Dzieci nie mogły wyjść z podziwienia dlaczego ów nieznajomy nazywa Zosię panną de Réan, dotąd bowiem znano ją pod nazwiskiem Fiszini. Nigdy też nie było mowy o jej przygodach na oceanie. Leoś ogromnie ucieszył się, że ogólna uwaga zwrócona była teraz na Zosię i nieznajomego i przestano zupełnie nim się zajmować. Zosia w dalszym ciągu wypytywała Normandczyka.
— Nie mówi pan, co się stało z biednym moim Pawełkiem? Czy może zginął wraz z okrętem?
— Nie, panienko. Gdy komendant zobaczył oddalające się szalupy, wiele strat w ludziach, gdy już nikt nie pozostał prócz mnie ze służby okrętowej, zburczał mię za to, żem
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.