nas!“ Łódź przepełniona ludźmi już była daleko. Ojciec był strasznie blady i nie mówił ani słowa, patrzył tylko na mnie ogromnie smutnemi oczami. Mamusia i ciocia krzyczały rozpaczliwie. Zosiu! Pawełku! Mój mąż! Moje dziecko! Nie trwało to długo. Olbrzymia fala pogrążyła łódź w morze. Nie pozostało po niej ani śladu. Potem tatuś coś mówił do kapitana, ucałował Pawełka. Lecomte pomógł mu spuścić się na łódeczkę. Wołałam Pawełka, który płakał i ja płakałam rzewnie, ale nic nie pomogło został na ręku kapitana, a ja płynęłam z tatusiem. Nudziło mi się bez mamusi. Tatuś dawał mi biszkopty i wodę z beczułki. Ciągle był smutny i milczący. Nie wiem jakim sposobem dostaliśmy się na duży okręt. Wówczas tatuś mi powiedział, że Pawełek z kapitanem i Normandczykiem zatoną, podczas uderzenia się statku o podwodną skałę, ale teraz widzę, że zostali uratowani. Ja z tatusiem oparliśmy się w Ameryce tam mieszkaliśmy u pana Fischini, ten umarł i pozostawił podobno testament w którym przeznaczył cały swój wielki majątek memu ojcu i jego siostrze matce Pawełka. Postawił jed-
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.