mie żegnając dobrą panią Rosburgową, która nie miała dość słów wdzięczności dla pani Marji i całej jej zacnej rodziny.
Po dwugodzinnej prawie rozmowie z Lecomtem, który opowiedział najdrobniejsze szczegóły pobytu swego u boku jej męża, matka Stokrotki nabrała przekonania, że Bóg dobry jej próśb wysłucha i pozwoli po długich troskach i niepokojach odzyskać jeszcze szczęście stracone.
Oczekiwano z upragnieniem powrotu pana Fraypiego z Paryża. Pani Rosburgowa chodziła często ze Stokrotką do białego domku, aby podziwiać panującą tam zgodę i miłość i wysłuchiwać nieskończonych pochwał, dotyczących jej zaginionego męża.
Mijał właśnie trzeci dzień od czasu wyjazdu szwagra pani Marji. Pani Rosburgowa powracała po południu z dziećmi od Lecomte’ów, gdy wydało jej się, że słyszy na ganku głos pana Fraypi’ego. Przyśpieszyła kroku i naraz spotkała się oko w