Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.

oko z gościem niespodzianym. Był nim ni mniej ni więcej tylko sam komendant Rosburg. Zapanowała ogólna radość. Rozłączeni przez tak długi czas nie mogli dość nacieszyć się swym widokiem. Stokrotka zachwycona była ojcem, którego nie pamiętała prawie, lecz znała doskonale z opowiadań matki. Uściskom nie było końca. Wreszcie zbliżyła się Zosia i zapytała nieśmiało, co się dzieje z Pawełkiem? Czy żyje?
— Pawełek jest duży i śliczny chłopak, moje dziecko, — odparł komendant wesoło — rozpakowuje w tej chwili nasze rzeczy w pokoju dla niego przeznaczonym.
— Więc jest tu?.. Ach! jakże bym chciała zobaczyć go jaknajprędzej tu wołała Zosia z ożywieniem, a gdy jej wskazano pokój, w którym przebywał, pobiegła natychmiast, słychać było wybuchy radości, śmiechy i skoki. Wkrótce Zosia przyciągnęła zawstydzonego nieco Pawełka do salonu.
— Chodź, mój chłopcze, nie bój się! Nie jesteś między dzikiemi, nic ci się złego nie stanie — mówił wesoło pan komendant. Zaznajom się ze wszystkimi dziećmi, a oto moja mała córuchna, Stokrotka.