Zrobiło się wielkie zamieszanie. Całowano się, witano, przedstawiano. Szlachetna postać komendanta sprawiła ogólnie jak najlepsze wrażenie. Dzieci spoglądały na niego z podziwem. Pawełek ujął je także za serce swoją szczerością i prostotą.
Po spożyciu wieczornego posiłku pani Marja przerwała dziecinne gawędy, zachęcając do udania się na spoczynek.
— Ach, tatusiu, szepnęła Stokrotka obejmując ojca za szyję, — jak to przykro rozstać się z tobą i pójść spać!
— Przedłużymy jeszcze wieczór, zaniosę ciebie na górę.
To mówiąc komendant wziął córeczkę na ręce i zaniósł jak piórko aż do dziecinnego pokoju
— Ach, jaki tatuś dobry! Mamusia miała słuszność, gdy to mówiła i wychwalała tatusia pod niebiosa — szczebiotała Stokrotka.
— A co mamusia jeszcze mówiła? dopytywał komendant rozbawiony.
— Mówiła, że tatuś jest najpiękniejszy i najlepszy z ludzi, że nie może być szczę-
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.