Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

I oto dnia pewnego usłyszeliśmy zdaleka armatnie strzały. Radość nasza opowiedzieć się nie da, gdy o jakie dwieście kroków od brzegu ujrzeliśmy wspaniały okręt francuski „Niezwyciężony“. Dostrzegłszy flagę, natychmiast spuszczono łódź i pośpieszono ku nam. Żeglarze uprowidowali się tu w ryby i owoce, a gdy kapitan dowiedział się, że to komendant „Sybilli“ jako rozbitek na wyspie przebywa, wnet pośpieszył na powitanie. Następnie zapoznał się z królem i musiał też pocierać ucho o królewskie ucho, jako oznaka życzliwości. W ogólności to plemię czerwonoskórych miało wielką cześć dla białych.
Król zawiadomiony o postanowieniu komendanta opuszczenia wyspy, począł szlochać i błagał o pozostanie. Dopiero ofiarowana mu na pamiątkę siekiera i nożyk i obietnica dostarczenia jeszcze niektórych pożytecznych narzędzi z odpływającego okrętu, uspokoiły nieco jego boleść.
Oto już i wszystko mniej więcej co się działo przez te pięć lat nieobecności zacnego naszego komendanta, który stał mi się