odrzekła mama — jeżeli pani jest tak dobrego o niej mniemania.”
Zosia słuchała w milczeniu z główką na dół spuszczoną, z oczami pełnemi łez. Miała przez chwilę zamiar wyznać prawdę, ale zabrakło jej odwagi.
Panna Julja, widząc smutek dziewczynki, sądziła, że musi być zmartwiona wypadkiem i żal jej rybek mamusi, więc poczęła ją pocieszać, mówiąc:
— Byłam pewną, że przyjmiesz de serca tę przykrość mamusi; ty też lubiłaś przyglądać się rybkom w akwarjum, ale pomyśl, dziecinko kochana, że one nie były szczęśliwe w swem więzieniu a teraz już nie cierpią wcale. Nie myśl więc o tem i nie trap się. Chodź do mnie, to ci włoski przygładzę abyś była przygotowaną do obiadu, który podadzą za chwilę.
Zosia dała się uczesać i umyć, nie mówiąc ani słowa. Weszła do salonu, w którym była matka.
— Czy ty wiesz, Zosiu, co się stało z mojemi rybkami? Czy panna Julja powiedziała ci o tem? zapytała pani Irena mierząc córeczkę badawczym wzrokiem.
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.