— Ta mała — powtórzył z naciskiem — jest to panna Małgorzata de Rosburg, moja siostra i przyjaciółka.
— A cóż to są Rosburgowie? pytała dalej „nowobogacka“ również jak poprzednio wyniosłym tonem.
— Pan Rosburg jest dzielnym kapitanem okrętu, ma już wyrobioną sławę świetnego marynarza, mówić o nim należy z wysokim poważaniem, inaczej ze mną będzie się miało do czynienia — odciął szybko Pawełek.
— Nie zapomnij Pawełku, że ta panienka jest gościem tutaj — szepnął komendant, zbliżywszy się do młodego grona.
— Ależ ona przybiera tony dzielnej księżniczki — odrzekł Pawełek, wzruszając ramionami.
Szedł za dziewczątkami zdaleka i nie odzywał się już do Jolanty, która wyprawiała niesłychane minoderje, dopytywała czy ścieżki w ogrodzie są wygodne, gdyż obawia się popsuć swe wytworne pantofelki
— Mam z pięćdziesiąt par pantofelków w domu — dodała, w obawie, aby nie myślano, że mówi to przez oszczędność — ale nie znoszę stąpania po nierównym terenie.
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.