scu, cały nastrój domu przypominał Zosi żywo niedawną przeszłość.
— Kiedy się drzwi pokoju macochy otwarły, Zosia musiała sobie zadać przymus by wejść do wnętrza. Ujrzała przed sobą siedzącą na fotelu postać szczupłą, wynędzniałą bladą, zamiast dawnej potulnej, rumianej, zawsze ożywionej pani Teodory. Chora chciała podnieść się z fotela na widok przybyłych, lecz nie starczyło jej siły i opadła na fotel, ukrywając twarz w dłoniach.
Wielkie łzy spływały przez palce wychudzone niezmiernie.
Wzruszona tym widokiem Zosia, podeszła bliżej i wziąwszy panią Gorbonową za rękę szepnęła nieśmiało:
— Mamo!. Matko!..
— Twoja matka! O, biedna Zosieńko! odrzekła chora, łkając. Wielki Boże! Od kiedy spadło na mnie to nieszczęście przez ohydne małżeństwo, od kiedy zwłaszcza mam własne dziecko, zrozumiałam dopiero jak niegodziwie postępowałam z tobą!.. Bóg mię ukarał należycie! Czuję się bardzo, bardzo winną! Ale skrucha moja też jest wielka — dodała, płacząc rzewnie i przyciskając Zosię do serca. Zosię, którą tak nie-
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.