dobać i upiększać, a stają się przez to wstrętne — rzekł tatuś Zosi, spoglądając na jej nieszczęsną minę.
— Idźże zaraz, Zosieńko, uczesać się i zmienić sukienkę — zawołał Pawełek. Gdybyś wiedziała jak śmiesznie wyglądasz, to byś ani chwilę nie pozostała tu z nami.
— Właśnie nie pozwoliłam jej wrócić do pokoiku i przebrać się do obiadu — odparła pani Irena — musi pozostać w tym dziwacznym stroju i nie uczesana.
— Ależ ciotuchno, przebacz Zosieńce, prosił Pawełek — biedna ona: Nie mogę patrzeć, jak strasznie wygląda.
— Ja też przyłączam się do prośby Pawełka — rzekł ojciec. Jeżeli się to jeszcze raz powtórzy, będę też za ukaraniem naszej córuchny, ale tymrazem daruj jej Ireno.
— Nie powtórzy się tatusiu, bądź pewien że się nigdy nie powtórzy! zapewniała Zosia, płacząc rzewnie.
— Żeby dogodzić tatusiowi, pozwalam ci Żosiu pójść do umywalni i nałożyć czystą sukienkę, ale z warunkiem, że nie zasiądziesz już z nami do obiadu, a powrócisz dopiero, gdy już wstaniemy od stołu.
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.