bił uwagę wujaszek Zosi, a tatuś Pawełka.
Zosia stała z rączkami opuszczonemi w fałdy sukienki. Nie wiedziała gdzie oczy podziać, tak jej było wstyd, że się jej przyglądano z drwiącym uśmiechem. Była prawie rada, gdy mamusia kazała jej wrócić do swego pokoiku, chociaż powiedziała to ostrym tonem.
— Robisz same głupstwa! Wyjdź stąd zaraz. Niech ciebie cały wieczór nie widzę.
Panna Julja również roześmiała się na widok Zosieńki, czerwonej jak burak, z obciętemi brwiami. Kto tylko ją zobaczył, zaśmiewał się i nie mógł wyjść z podziwienia.
— Panienka zupełnie nie podobna do siebie — mówiły służące. Trzeba by węglem porysować brewki.
Pewnego dnia Pawełek przyniósł małą paczkę, starannie zawiniętą i zapieczętowaną.
— Oto prezencik dla ciebie od tatusia, zawołał oddając Zosi pakiecik.
— Co to jest? zapytała dziewczyna ciekawie.
Wkrótce przekonała się co zawierało starannie owinięte pudełeczko. Oto czarne, erokie brwi do naklejenia.
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.