Serduszko Zosi biło mocno na myśl, że się jej kłamstwo zaraz wykryje. Pani Irena powróciła bardzo rozgniewana i rzekła:
— Skłamałaś, żeś nic nie jadła! Panna Julja przyznała się, że nakarmiła cię śmietaną i gorącym chlebem, który połykałaś łapczywie. Tem gorzej dla ciebie. Będziesz chora z przejedzenia i nie pojedziesz jutro z nami na obiad do rodziców Pawełka. Mają tam być także Kamilka i Madzia, które tak lubisz, Pawełkowi będzie przykro, że zamiast biegać z nimi po lesie i szukać poziomek, będziesz sama w domu i dostaniesz tylko kaszkę na wodzie.
To mówiąc, pani Irena wzięła rączkę Zosi i zauważyła, że była rozpalona. Kazała więc zaraz rozebrać się i położyć do łóżeczka.
— Zabraniam dawać cokolwiek bądź Zosi, przez cały dzień musi być na dyecie, powiedziała pannie Julji. O ile jeszcze raz powtórzy się podobna historja z okarmieniem dziecka bez mojej wiedzy, będzie pani zmuszona natychmiast nasz dom opuścić.
Panna Julja czuła się winną, więc słuchała w milczeniu pogróżki wydalenia jej
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.