Przecież czytać jeszcze nie umiem. Pani Irena patrzyła na córeczkę z tłumionym śmiechem.
— Nie bardzo, zdaje się, jesteś zadowolona z mego podarunku — rzekła po chwili, a jednak jest on bardzo ładny. Zobaczysz, że zabawi cię więcej niż się tobie zdaje. Otwórz i popatrz dobrze.
Zosia obracała w rączce ową książeczkę i zdziwiła się mocno, że coś w niej ruszało się i stukało. Spojrzała na matkę pytającym wzrokiem. Pani Irena roześmiała się i rzekła:
— To jest niezwykła książeczka, niepodobną do wszystkich innych, które otwierają się same. Twoją trzeba pociągnąć mocno z boku, ot, tak.
To mówiąc, nacisnęła dużym palcem niewidoczny prawie guziczek i otworzył się wnet wierzch pudełka z farbami ku wielkiej radości Zosieńki. Były tam przeróżne kolory, przytem pędzelki i dwanaście zeszycików z obrazkami do kolorowania.
— O! dziękuję mamusi. Jakże mi się te farby podobają! zawołała Zosia, rzucając się matce na szyję.
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.