koniczyny, zalała je wodą, którą postawiono właśnie w miseczce dla pieska mamusi. Herbatka już gotowa — zawołała uradowana — teraz trzeba przyrządzić śmietankę. Wzięła z kredensu kawałek kredy do czyszczenia sreber, naskrobała swoim nożykiem sporą ilość, wsypała do mlecznika i zalała wodą. Dobrze wymieszawszy łyżeczką, otrzymała płyn biały, który od biedy mógł przypominać śmietankę. Teraz trzeba było pomyśleć o zdobyciu cukru. Zosia i na to znalazła radę, kredę połamała na drobne kawałeczki, napełniła niemi cukierniczkę, postawiła na stole z miną zwycięzką.
— Oto pomysł wyborny! przyznała, zachwycona swym sprytem. Z pewnością ani Pawełek ani Kamilka, ani Madzia nie zdobyliby się na coś podobnego.
Zosia oczekiwała na swych gości jeszcze dobre pół godziny, ale nie nudziła się wcale. Tak była zadowolona ze swej herbatki, że nie chciała oddalić się od stoliczka, zacierała rączki co chwila z radośnym wyrazem, powtarzając wciąż:
— Boże! Jaka ja jestem mądra dziewczynka.
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/57
Ta strona została uwierzytelniona.