Wreszcie Pawełek i przyjaciółki przyjechali. Mała solenizantka wybiegła na ich spotkanie i pośpiesznie zabrała ich z sobą, żeby im pokazać podarunki dziś otrzymane. Pudełko z farbami było też dla małych gości pułapką, zwiodło ich ono, byli bowiem pewni, że to jest prawdziwa książka. Przybór do herbaty wywołał wielkie pochwały. Chciano odrazu zasiąść do picia, ale Zosia poprosiła, ażeby wstrzymali się do godziny trzeciej, a tymczasem zabrali się do malowania rysunków w zeszycikach. Nabawiwszy się dobrze, złożyli porządnie farby i pędzelki, a Pawełek zawołał:
— Teraz zasiadamy do herbaty.
— Niech Zosia robi honory domu, dorzuciła Kamilka.
— Siadajcie, proszę — odrzekła uprzejmie Zosia. Podajcie mi wasze filiżanki, zaraz napełnię je herbatą. Ale najprzód trzeba rzucić cukru. A oto herbata i śmietanka.
Gdy już wszystkie filiżanki zostały napełnione i Madzia mieszała dość długo swoją, rzekła ze zdziwieniem:
— To dziwne, że ten cukier nie rozpuszcza się wcale.
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.