magających wcale twoja herbatka jest niemożliwą do przełknięcia — rzekła Kamilka z uśmiecham.
— Pij, proszę cię! Wtedy powiesz czy jesteśmy wymagający — zawołał Pawełek — podsuwając imbryczek do ust Zosi.
Dajże mi spokój! mówiła dziewczynka, odwracając się do ciotecznego braciszka, ale ten nie dawał za wygranę i coraz natarczywiej domagał się, aby Zosia wypiła całą zawartość imbryczka, a następnie mlecznika, wreszcie chciał napoić ją przemocą.
Zosia broniła się, krzyczała. Kamilka i Madzia starały się zwaśnionych uspokoić i wyrwać mlecznik z rąk Pawełka, ale odtrącił je ze złością. Zosia skorzystała z zamieszania i rzuciła się z pięściami na Pawełka, wobec tego Kamilka i Madzia odciągały ją co sił, Pawełek ryczał, Zosia wrzeszczała, obie przybyłe w goście dziewczynki poczęły wołać o pomoc. Panie Irena i Aurelja wpadły przerażone. Dzieci zamilkły i patrzały na siebie wylęknione.
— Co się tu dzieje? Zkąd te krzyki? pytały panie.
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.