Ludwika nie zgodziła się na to. Elżunia resztę dnia bawiła się spokojnie i była bardzo grzeczna. Wcześniej położyła się do łóżeczka, nie robiąc żadnych grymasów. Nazajutrz rano Ludwika zauważyła plamy krwawe na posadzce Elżuni, a następnie jej rączkę najokropniej podrapaną. „Kto ciebie tak zranił, dziecinko kochana?“ zapytała Ludwika przerażona — „To ja sama siebie ukarałam, za to że Ludwikę wczoraj zakrwawiłam, odpowiedziała Elżunia z pokorną minką, położyłam się i myślałam, że powinnam znieść taki sam ból, jaki w uniesieniu zadałam“.
Ludwika ze wzruszeniem ucałowała Elżunię, która przyrzekła być już zawsze grzeczną i powstrzymywać się od złości. Teraz już wiesz, moja Zosieńko, dlaczego Elżunia zarumieniła się wspomniawszy o wymierzonej sobie karze.
— O tak, mamusiu, wiem już dobrze i podoba mi się bardzo postępek Elżuni — zawołała Zosia z zapałem. Jestem pewna, że nie będzie nigdy wpadać w gniew, bo zrozumiała jak to źle.
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.