prządz go do wózeczka i pojechać z Pawełkiem na spacer.
— Czy tylko ciocia nic nie będzie miała przeciwko temu? zapytał Pawełek.
— Idź, mój drogi i poproś mamusię, bo ja nie mam odwagi — odrzekła Zosieńka.
Pawełek pobiegł do pani Ireny i przedstawił jej prośbę dzieci, na co dostał odpowiedź, że mogą jechać tylko w takim razie, jeżeli bona będzie im towarzyszyła.
Zosia nachmurzyła się usłyszawszy rozkaz mamusi.
— Co to za nuda mieć przy sobie kogoś, kto wciąż strofować będzie, obawia się wszystkiego i nie pozwoli jechać prędko — ubolewała Zosia.
— Nie mamy potrzeby galopować wiesz, że ciocia zabrania — mówił Pawełek
Zosia milczała nadąsana, podczas gdy Pawełek pośpieszył zawiadomić bonę i kazał zaprządz osiołka do wózeczka. W pół godziny potem wózek stał już przed gankiem.
Zosia wsiadła, ale ciągle była chmurną, pomimo usiłowań Pawełka wprowadzenia siostrzyczki w dobry humor. Wreszcie te dąsy rozgniewały go i rzekł zniecierpliwiony:
Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.